niedziela, 17 listopada 2013

"-Najważniejsze to się nie poddawać."



Czwartkowe przedpołudnie Olivia wraz z piłkarzami i pracownikami Dortmundzkiej drużyny spędziła na lotnisku czekając na lot do Berlina. Siedziała na jednej z ławek przyglądając się zachmurzonemu niebu, z którego powoli spadały samotne krople deszczu rozbijając się o ziemię. Nastolatka czuła się tak jak te krople. Samotna, smutna i z uczuciem, że w każdej chwili całe jej życie może legnąć w gruzach. Rozbić się niczym ta woda lecąca z nieba. Wyciągnęła ze swojej torby aparat i zaczęła przeglądać swoje stare zdjęcia, nie brakowało tam jej taty. Wszędzie zawsze byli razem, sami ale szczęśliwi. Teraz ona jest tu - w otoczeniu wielu ale nieznanych jej ludzi, a on? Nawet nie jest jej dane dowiedzieć się co teraz robi jej tata, gdzie jest i czy nie czuje się tak samotny jak ona teraz. Cicho westchnęła i starając się nie uronić łzy szybko schowała aparat, ponownie spoglądając na granatowe niebo.
- Hej, mam coś dla ciebie. - Zauważyła obok siebie wysokiego bruneta.
- Hmm?
- Proszę. - Podał jej pudełko, w którym znajdował się aparat. - Uznali, że przyda ci się coś bardziej profesjonalnego. - Zaśmiał się robiąc przy tym zabawną minę.
- Dziękuję ...
- Pierre. - Podał jej dłoń. - Miło cię poznać Olivio.
- Ach przepraszam ale chyba nigdy nie nauczę się waszych imion. Mi również jest miło. - Uśmiechnęła się robiąc miejsce obok siebie nowo poznanemu koledze.
- Więc długo u nas zabawisz, Olivio?
- Chciałabym powiedzieć, że nie, ale pewnie spędzę tu trochę czasu.
- Aż tak ci tu źle?
- Nie, po prostu trudno mi się z nią dogadać. - Ruchem głowy wskazała na wysoką kobietę czule przytulającą Reusa. - I jest mi ciężko.
- Nie będę cię wypytywał bo wiem już co nie co, jest mi przykro, że musisz tu przebywać mimo własnej woli, ale szczerze liczę, że jeszcze ci się tu spodoba. Postaramy się umilić ci tu czas, o ile zechcesz. Spójrz ilu facetów, z czego połowa jest wolna. - Uśmiechnął się przezabawnie, a sposób w jaki starał się pocieszyć dziewczynę naprawdę jej się spodobał.
- Dziękuję, będę pamiętać. - Odwzajemniła uśmiech. - Pierre, powiedz mi proszę co ona takiego w sobie ma, że każdy tak do niej lgnie?
- Przeceniasz ją. - Spojrzała na niego pytająco, a brunet widząc to szybko wytłumaczył. - Rzeczywiście jest na czym zawiesić oko, ale ona wcale nie jest taka dobra. Miła jest tylko dla wybranych, mnie na przykład nie cierpi, a dla reszty jest strasznie chłodna. Nie zawahałbym się stwierdzić, że ona nawet chwilami stara się poróżnić drużynę.
- Ale jak to ?
- Nie mam pojęcia jaki ma w tym cel, sam jestem tu od niedawna, ale ci z dłuższym stażem powiedzą ci, że odkąd Amanda tu pracuje to w drużynie jest coraz więcej kłótni, chłopaki nie dogadują się tak jak dawniej. I nie powinniśmy chyba rozmawiać bo właśnie zabija mnie wzrokiem. - Zaśmiał się widząc, że towarzyszka Reusa właśnie wrogo na niego patrzy.
- Spokojnie, nikt się nie dowie, że mi o tym powiedziałeś. Dziękuję. - Przytuliła Aubameyanga i po chwili oboje wstali kierując się do odprawy.
Dziewczyna stojąc w kolejce odwróciła się jeszcze spoglądając na swoją matkę i blondyna, w którego ta ciągle się wtulała. Siedemnastolatka poczuła ukłucie, coś jakby zazdrość. Czyżby w końcu poczuła brak tej osoby, której mogłaby się wyżalić, mieć w niej oparcie i każdego dnia wyznawać jej jak to bardzo ją kocha? W końcu mając już siedemnaście lat obudziło się w niej nowe uczucie. Nie była jak jej koleżanki, które już w wieku trzynastu lat miały chłopaków, ona po stracie matki zapatrzona była w swego tatę i tylko o nim myślała bojąc się, by i jego nie stracić. Czas nagle jakby stanął w miejscu, zauważała tylko zakochane pary, wszyscy inni przestali istnieć. Stawała się kobietą i pragnęła miłości. Kiedyś  wyobrażała sobie, że w takiej chwili wpadnie ojcu w ramiona i powiadomi go o tym, że dorasta, a teraz nie ma go tu i musi nauczyć się żyć bez taty, który o każdej porze dnia i nocy był w stanie przychylić jej nieba, byleby tylko jego księżniczka była szczęśliwa. Teraz księżniczce nie wystarczy już kochający ją tata, ale jej własny książę.
- Ejj! - Machał jej dłonią przed twarzą Gabończyk, z którym wcześniej rozmawiała. - Ziemia do Olivii.
- Hymm? - Ocknęła się.
- Twoja kolej. - Zaśmiał się pokazując, że kolejka już się skończyła.
- Przepraszam. - Nastolatka smutno się uśmiechnęła.
Gdy wszyscy już przeszli odprawę po kilku minutach cała grupa dortmundczyków mogła już wchodzić na pokład samolotu. Przed samym wejściem siedemnastolatkę zatrzymał Klopp.
- Oli, wszystko w porządku ? Nie wyglądasz najlepiej.
- W porządku, po prostu jestem zmęczona. - Westchnęła i przepraszając wujka powędrowała szukając sobie miejsca. Z uczuciem ulgi opadła na jedno z wolnych miejsc i wyciągając z torby lusterko przyjrzała się swemu odbiciu. Rzeczywiście nie wyglądała dobrze, jej twarz była bardzo blada, a w oczach widać było kłębiący się w nich smutek. To nie był jej dzień, dodatkowo przygnębiała ją jej własna matka. Czy one kiedyś znajda wspólny język?
- Wolne? - Usłyszała obok siebie. Podniosła wzrok i ujrzała nad sobą twarz Reusa.
- Poważnie? A gdzie zgubiłeś Amandę?
- Musi siedzieć obok sztabu... więc jak, mogę? - Wskazał na miejsce obok brunetki.
- Nie.
- Nie? - Blondyn nie ukrywał zdziwienia.
- Zajęte. - Uśmiechnęła się złośliwie. Wstając wyszukała wzrokiem Gabończyka i zawołała go.
- Usiądziesz ze mną? - Zwróciła się do niego ignorując to, że Reus nadal stał obok.
- Jasne, dzięki.
Usiadł obok nastolatki, a zirytowany blondyn zajął miejsce zaraz obok, siadając wraz z Lewandowskim.
- To ja dziękuję. - Szepnęła na ucho Aubameyangowi, który obdarzył ją szerokim uśmiechem. - Ten typ mnie denerwuje.
- Masz swoje powody, ale ogólnie to dobry facet, tylko Amanda trochę namieszała mu w głowie.
- Nie wytrzymam tu do końca szkoły. Chciałabym wrócić do Włoch, do taty.
- Najważniejsze to się nie poddawać. Pamiętaj.
Dziewczyna była wdzięczna losowi, za to, że chociaż z nim może porozmawiać. Nie znała Pierrea długo, ale wydawał się być dobrym człowiekiem. Rozmawiali przez cały lot, zaczęli się naprawdę dobrze dogadywać. Mimo kompletnie różnych charakterów wiele ich łączyło. Podczas gdy Gabończyk opowiadał jej o swoim dzieciństwie zauważyła, że Marco jej się przygląda, a gdy tylko spostrzegł, że ta na niego również patrzy szybko odwrócił wzrok i udał, że rozmawia z siedzącym z nim Lewandowskim. Widziała, że był na nią trochę zły, ale czego oczekiwał? Nastolatka nigdy nie darzyła go sympatią więc nie zamierzała spędzić obok niego całej podróży.
- Heej ! Znowu odpłynęłaś. - Śmiał się stojący nad nią jej towarzysz.
- Nie wiem co się ze mną dzieje. Dobra, ale dlaczego wyrywasz mnie z zamyślenia? - Zaśmiała się odgarniając z twarzy włosy.
- Wylądowaliśmy.
- Już?! - Zdziwiła się, a Gabończyk otworzył szeroko oczy.
- Nie lecieliśmy do Hiszpanii tylko do Berlina. - Wytłumaczył.
- Ach no tak. - Olivia podniosła się i lekko zachwiała. - Woow, chyba się zasiedziałam. - Spostrzegła rozprostowując obolałe nogi.
- Mam cię zanieść? - Naśmiewał się z niej Pierre, za co został ukarany zimnym spojrzeniem nastolatki.
- Dam radę.
Gdy wszyscy dotarli już do hotelu i otrzymali swe klucze do pokojów, dało się słyszeć oburzenie Amandy stojącej przy recepcji.
- Mam dzielić z nią pokój?
- Skarbie daj spokój, to twoja córka. - Uspokajał ją Marco.
- Do tej pory miałam pokój tylko dla siebie. - Nie kryła złości.
- Proszę cię. - Obok pani psycholog pojawił się Klopp. - To tylko jedna noc, nie psuj atmosfery.
Wściekła kobieta odeszła do pokoju, a Olivia słysząc całą rozmowę zwróciła się do Pierrea.
- Widzisz? Nawet wspólna, cholerna noc w jednym pokoju to dla niej problem.
- Nie przejmuj się nią. - Gabończyk zdruzgotany postawą matki Olivii pozwolił by ta się w niego wtuliła, jednak po kilku minutach zmuszeni byli rozejść się do swoich pokoi. Nastolatka wiedząc, że za drzwiami spotka zapewne rozzłoszczoną kobietę, najpierw cicho zapukała, a następnie powoli weszła do pomieszczenia, w którym miała spędzić najbliższą noc. Zostawiła swoją walizkę przy drzwiach i niepewnie weszła wgłąb pomieszczenia, gdzie rozpakowywała się już jej matka.
- To łóżko będzie twoje. - Wskazała na mebel stojący bliżej okna.
- Jeśli mnie tu nie chcesz to...
- Przepraszam - Przerwała jej. - Nie o to chodziło. Możesz tu spokojnie przebywać. - Olivia kompletnie zdziwiona jej zachowaniem nie rozumiała o co chodzi więc położyła się na łóżku, ponieważ ten dzień był dla niej wyjątkowo męczący i miała nadzieję, że uda jej się zasnąć.
- Chłopcy zaraz mają trening. Idziesz?
- Nie, chcę trochę odpocząć.
- Jak chcesz, ja idę. - Kobieta zabrała kurtkę i wyszła. Nastolatka zachodziła w głowę co jest powodem tej nagłej zmiany nastawienia. Kobieta wariowała jakby była w ciąży, a tylko tego brakowało siedemnastolatce... Po raz kolejny tego dnia dała się ponieść myślom i zmęczona dniem dzisiejszym szybko zasnęła. Gdy się obudziła w pokoju panował kompletny mrok, zamierzała wstać więc odwróciła się na drugą stronę i z przerażenia pisnęła, gdy zobaczyła przed sobą jakąś postać.
- Spokojnie to tylko ja. - Mężczyzna zakrył jej dłonią twarz tak by przestała krzyczeć.
- Reus? - Wytężyła wzrok podpierając się na łokciach.
- Tak.
- Co ty tu do cholery robisz !? Przestraszyłeś mnie.
- Wiem, przepraszam i za to w samolocie też. - Kolejne słowa, które zdumiały nastolatkę. Dziewczyna chciała się odezwać, ale Reus jej na to nie pozwolił. - Amanda cię przeprosiła? - Dziewczyna pokiwała głową na tak.
- Zaraz, to ty ją o to prosiłeś?
- Tak. To niesprawiedliwe jak cię traktuje, mam nadzieję, że zrozumiała swój błąd. Nie powinna była..
- Dlaczego to robisz? - Nastolatka zaciekawiona usiadła tak by być na wprost piłkarza. Wokół nadal panowała ciemność ale przebijające się przez zasłony światło księżyca delikatnie oświetlało jego twarz.
- Bo wiem, że jest ci ciężko. Rozumiem, że dużo przeszłaś, a ja nie chcę być tylko kolejnym znienawidzonym przez ciebie kochankiem twojej matki.
- Dziękuję. - Szepnęła. - Gdzie ona jest ?
- Z tego co wiem, to omawia jakieś sprawy z zarządem.
- Przytulisz mnie?  - Zapytała nieśmiało i od razu poczuła, że blondyn ją przytula. - Brakuje mi taty. - Wyszeptała w jego koszulkę, gdy piłkarz delikatnie gładził jej plecy. W tym momencie pokój nagle rozjaśnił się światłem z korytarza. Nastolatka ujrzała w drzwiach gotującą się ze złości Amandę Casellę, zapewne wściekłą przez to co zastała. Siedemnastolatka szybko wyrwała się z objęć nic nierozumiejącego Marco, który gdy tylko się odwrócił poczuł na swym policzku mocne uderzenie. Teraz już wiedział co takiego się stało, Amanda wymierzyła mu siarczysty policzek, ponieważ źle odczytała zaistniałą sytuację.
- Źle to zrozumiałaś. - Tłumaczył Reus masując obolały policzek.
- Ach tak? Nie wydaję mi się. Wyszłam na chwilę, a wy już się migdalicie do siebie.
- No chyba oszalałaś, on jest twoim kochankiem, nie moim ! - Zdenerwowana Olivia wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Zapukała do pokoju, który zajmował Gabończyk i po chwili została wpuszczona.
Wściekła stanęła na środku pomieszczenia i zaczęła mu wszystko opowiadać z taką wściekłością, że piłkarz nic nie mógł zrozumieć.
- Ejj, powoli, jeszcze raz. - Uspokoił ją.
-  Przed chwilą na mnie wrzeszczała, później przepraszała, a teraz znów to samo. Nienawidzi mnie. Kłócimy się jest źle, pogodzimy jeszcze gorzej bo to wszystko dzięki Marco. - Gotowała się ze złości. Bezradnie usiadła na łóżku i wpatrywała się w ścianę.
- Olivia, ja nie wiem co ci powiedzieć. - Brunet również był bezradny. Nastolatka wstała i zaczęła krążyć po pokoju.
- Teraz jeszcze myśli, że odbijam jej Reusa. Uderzyła go jakby miała za co, a on chciał tylko pomóc. Teraz się kłócą, przeze mnie. - Wyszeptała, mimo zbierających się łez. Nie było jej ani trochę do śmiechu, a stojącemu na przeciw niej piłkarzowi widocznie wręcz przeciwnie. Zaczął się po prostu śmiać, czym wywołał u niej jeszcze gorszy płacz. Nic tu po niej. Postanowiła wyjść, lecz będąc już przy drzwiach usłyszała na plecami, kompletnie odmieniony, poważny głos Pierrea.
- Ty się zakochałaś... - Wyszeptał z nutą zdziwienia i trosk, szeroko otwierając oczy. Olivia się zatrzymała i wycierając łzy odwróciła się do piłkarza i przecząco pokręciła głową.
- Nie.. - Wyszeptała pełna smutku i niepewności.

Od autorki: Dopiero po skończeniu rozdziału dotarło do mnie, że oni raczej nie latają do Berlina samolotem ;d No ale cóż, nie mam nawet sił żeby to przerabiać. 
Uff. oddaję Wam więc kolejny rozdział i informuję, że to jedyny blog, na którym się dziś coś pojawia.
  
Jak myślicie, kto najbardziej namiesza w życiu Olivii?  Marco, Amanda, Pierre, a może ktoś jeszcze inny ;d?

niedziela, 10 listopada 2013

"- Gdzie go znalazłeś?"

- Uważaj trochę. - Zaśmiał się, a siedemnastolatce serce podskoczyło do gardła.
Zaistniała sytuacja sprawiała, że odważną i rozgadaną Olivię sparaliżował strach. Gdy wiedziała co ją czeka pomyślała o śmierci. Tak to zdecydowanie dużo lepsze niż poczucie upokorzenia przez resztę życia. Poczuła, że po jej policzku spływa samotna łza, a w myślach miała najczarniejsze scenariusze. W tej samej chwili spostrzegła, że mężczyzna na którego wpadła wyciąga do niej dłoń. Niepewnie pozwoliła sobie pomóc, mimo, że nie miała pewności jakie miał on zamiary. Stała przed nim przez chwilę, a widząc, że ten nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów pozwoliła by jej oddech odrobinę się ustabilizował. Nie przewidziała jednak tego, że mężczyzna, który przed chwilą za nią gonił wcale nie odszedł ale zbliżał się i w pewnym momencie poczuła jak popychana przez natarczywego mężczyznę wita się ze ścianą. Przez chwilę się z nim siłowała czując na skórze jego nietrzeźwy oddech jednak poczuła, że coś go od niej odciąga. Mężczyzna, na którego wpadła nie stał obojętnie tylko pociągnął go za koszulkę i zadając mu kilka mocnych ciosów sprawił, że tamten uciekł chwiejąc się na nogach. Siedemnastolatka natomiast zdziwiona patrzyła na to co działo się obok niej.
- Nic ci nie jest? - Zwrócił się do niej jej obrońca gdy zostali już tylko we dwoje,
- Nie. - Wydukała zdezorientowana. - Dziękuję, że..
- Nie ma za co. - Przerwał jej i właśnie wtedy w świetle lampy ujrzała jego twarz. Jej oczy szeroko się otworzyły nie wierząc w to co widzą.
- Reus?! - Wykrzyczała jak oparzona, zapominając o tym co właśnie zaszło.
- Jesteś córką Amandy, prawda?
- Mhm.
- Co robisz tu sama o tej porze? Nie powinnaś już spać? - Zaśmiał się po chwili zastanawiając się czy nie było to zbyt nieodpowiednie zaraz po tym co przed chwilą przeszła dziewczyna.
- Pieprz się.
- Tak się odwdzięczasz? - Teatralnie uniósł ręce ku niebu.
- Podziękowałam, a może jednak wcale nie powinnam dziękować kochankowi mojej matki?
- Czyli wiesz... - Mężczyzna spuścił wzrok myśląc co w takiej chwili musi czuć nastolatka stojąca przed nim
- Wiem, bo wcale się z tym nie kryjecie. Ale wiesz co ? Nie obchodzi mnie to. Róbcie sobie co chcecie, ona i tak zostawi cię tak jak zostawiła mojego ojca gdy się jej znudził. - Odparła, a widząc, że piłkarz chce coś powiedzieć szybko mu przerwała. - Żegnam. - Rozejrzała się i odeszła kilka kroków dalej. Blondyn widząc jej bezradność uśmiechnął się.
- Masz jakiś problem? - Zapytał podchodząc do niej.
- Nie! Znasz drogę do Kloppów? - Zapytała zrezygnowana.
- Zaprowadzę cię.
- Powiedz którędy, a sama trafię.
- Wolę cię zaprowadzić. Jeszcze zbłądzisz albo znów jakiś zboczeniec cię dopadnie. - Wypowiedział to z nutką śmiechu w głosie jednak w głębi duszy zależało mu na tym by córka Amandy bezpiecznie wróciła do domu.
- Nienawidzę cię. - Wysyczała.
- Wiesz jestem teraz czymś w stylu twojego ojczyma, muszę o ciebie dbać.
- No chyba żartujesz ! Odprowadź mnie i najlepiej więcej się nie odzywaj.
- Jak chcesz. - Włożył dłonie do kieszeni i nie odzywając się do siebie ruszyli drogą, którą wybrał piłkarz.
- Tu tu. - Zakomunikował.
- Widzę. - Syknęła. - Dzięki. - Odchodziła już, gdy poczuła, że ten złapał ją za rękaw bluzy. - Co jest? - Odwróciła się spoglądając na niego.
- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale ja kocham Amandę.
- Aha, fajnie. - Odparła obojętnie. - Ale wiedz, że to zimna, wredna suka , a ty jesteś jej kolejną zabawką.
- Jak możesz tak mówić. - Uniósł głos, aczkolwiek nadal go kontrolował wiedząc, że jest to trudna sytuacja dla siedemnastolatki.
- Mogę, bo ją znam i sam się kiedyś o tym przekonasz. Będziesz cierpiał. A i jeszcze jedno. Nie widzieliśmy się tej nocy Reus... - Powiedziała, a odchodząc za plecami usłyszała
- Jeszcze nikt nie wymawiał mojego nazwiska z takim przejęciem i uczuciem. - Odparł chcąc rozluźnić atmosferę, jednak czuł pewnego rodzaju smutek.
- To uczucie to złość. - Odkrzyknęła znikając za drzwiami.
Blondyn pokręcił głową i lekko się uśmiechając również odszedł do swego domu.
Olivia była naprawdę zdenerwowana. Owszem Reus ją uratował ale czuła do niego złość, z powodu jego romansu z jej matką. Aktualnie przypięła mu łatkę z napisem:" Zbyt pewny siebie dupek romansujący z o wiele starszą od siebie kobietą. " Ale czy było to właściwe stwierdzenie? 

*
Minęło kilka dni. Oczywiście tamtej nocy Olivii nieźle się dostało od Kloppów za to, że tak późno wróciła, ale zignorowała ich uwagi, nadmierną troskę i pobiegła do swojego pokoju chcąc jak najszybciej zapomnieć o tym nieszczęsnym wieczorze. 
Ojciec odpisał jej co prawda dopiero po dwóch dniach, ale liczyło się to, że w ogóle odpisał. W smsie zapewniał ją, że ją kocha nad życie, jest ona oczkiem w jego głowie i nigdy by jej tak nie zostawił. Ulżyło jej trochę, jednak nadal było jej trudno z całą tą sytuacją.
Dzisiejszego dnia z trudem zwlokła się z łóżka. Był to dzień kiedy to musi stawić czoła nowym ludziom oraz szkole. Nie miała najmniejszej ochoty tam iść, ale postanowiła, że spełni prośbę taty, aby skończyła szkołę, ponieważ to dla niego znosiła to wszystko wierząc, że pewnego dnia będzie mogła do niego wrócić i znów będą żyć tak jak dotychczas. 
- Jak było? - Usłyszała zaraz po powrocie do domu.
- Nie najgorzej, ale trudno zaczynać w połowie roku szkolnego. - Westchnęła rzucając torbę na podłogę i podchodząc do cioci krzątającej się w kuchni.
- Domyślam się. - Odparła kobieta podając jej szklankę soku.
Jakże interesującą rozmowę o szkole przerwał im dzwonek do drzwi. Nastolatka niechętnie powędrowała je otworzyć, lecz zaraz je zamknęła. 
- Kto to? - Zapytał Jurgen schodząc po schodach.
- Nikt warty uwagi. - Odeszła z powrotem do kuchni, a jej wujek sam podszedł do drzwi, za którymi ujrzał zdezorientowanego Marco Reusa.
- Marco! Wejdź, przepraszam cię za nią, ale wiesz jakie są te nastolatki. - Westchnął zapraszając gościa do środka.
- Słyszałam.
- W porządku, nic się nie stało. - Odparł piłkarz siadając na wskazane przed trenera miejsce.- Przyszedłem tylko na chwilę. Mianowicie czy po piątkowym meczu mógłbym wziąć wolne na sobotę, moja siostra wychodzi za mąż i ..
- Jasne, nie ma sprawy. - Poklepał swojego podopiecznego Klopp. - Właśnie Olivia, podobno lubisz fotografować, tak? - Zwrócił się do nastolatki siedzącej w pomieszczeniu obok.
- Tak, mam to po tatusiu. - Podkreśliła ostatnie słowa, nie zdając sobie sprawy z tego, że zadaje tym ból Reusowi. - A co jest ? - Zapytała wchodząc do salonu, gdzie znajdowali się mężczyźni i usiadła na kanapie obok piłkarza, jednak zrobiła to tak by zachować jak największą odległość między nimi.
- Nasz osobisty fotograf nie będzie mógł jechać z nami na mecz, więc czy byłaby możliwość byś jechała z nami?
- Mam spędzić cały dzień ze stadem facetów? Dziękuje bardzo...
- To piątek, więc masz dwa dni wolnego od szkoły.
- Okej, jadę. 
- Dziękuję. - Wujek szczerze się do niej uśmiechnął, Marco również, jednak dość tajemniczo co nie umknęło uwadze Kloppa.
- Coś się stało? - Zapytał.
- Nie, skądże. - Odparła nastolatka unikając wzroku piłkarza.
- Ach właśnie. - Ocknął się Reus i w mgnieniu oka dwie pary oczu skierowały się na niego. - Olivia znalazłem coś twojego. - Powiedział wyciągając z kieszeni srebrny łańcuszek. Nastolatka odruchowo dotknęła szyi i rzeczywiście nie było tam jej naszyjnika. Szybko wyrwała go blondynowi i pośpiesznie założyła.
- Gdzie go znalazłeś? - Zaciekawił się trener dortmundczyków. 
- Musiał upaść jej tamtego wieczoru gdy... - Przerwał na chwilę i z cwaniackim uśmiechem spojrzał na brunetkę.
- Gdy wracałam od Amandy i się trochę pogubiłam w tym mieście, a Marco był tak miły i mnie odprowadził. - Z udawanym uśmiechem szybko dokończyła za niego, pełna wściekłości, ponieważ wiedziała, że specjalnie mówił to akurat teraz, mimo, że tamtego wieczoru jasno dała mu do zrozumienia, że się nie widzieli.
- Wtedy gdy tak późno wróciłaś? 
- Yhym. - Przytaknęła i wzięła łyk soku, który od dawna trzymała w ręku.
- To dobrze, że Marco ci pomógł, było ciemno i jeszcze jakiś zboczeniec mógłby... - Właśnie w tym momencie pity przez Olivię sok wylądował na podłodze, a Reus nie kryjąc swego rozbawienia całą tą sytuacją zaczął się śmiać jakby usłyszał najlepszy w swym życiu dowcip.
- Taaaak dobrze. - Westchnęła wycierając twarz oraz podłogę. - Pójdę się lepiej pouczyć.
- Dobrze. - Jurgen był nieco zdziwiony reakcją nastolatki jak i swego piłkarza ale wolał się już nie wtrącać.
- Znalazł się bohater. Zabiję cię kiedyś. - Szepnęła przechodząc obok blondyna, tak by słyszał to tylko on. 


Od autorki: Więc jak widać tamten wieczór nie zakończył się aż tak drastycznie, no i myślę, że rozdział troszkę zabawniejszy niż poprzednie :). 
Na http://the-story-of-marco.blogspot.com/ na razie nie pojawi się rozdział. Spowodowane jest to moim niezdecydowaniem co do tego jak ma dalej potoczyć się ta historia. Napisałam rozdział, ale nie jestem jeszcze pewna czy aby na pewno ma to tak wyglądać. Możliwe, że będę potrzebowała dłuższej przerwy by uporządkować sobie tamto opowiadanie. 
Co do wczorajszego meczu, każdy kto oglądał wie jak było ;c "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce." - więc nie przegrana boli, a nasza gra. Najgorsze jednak jest to, że straciliśmy Nevena do końca tego sezonu ( liczę, że w tym czasie uda mu się wyleczyć) i dwa kolejne mecze ten z Bayernem i Napoli są tak naprawdę o wszystko, ponieważ sytuacja ostatnio bardzo się skomplikowała. Oba mecze trzeba zagrać na 100%, bo przegrana z Napoli = odpadnięcie z CL, przegrana z Bayernem = i żegnamy się z walką o mistrzostwo, jednak z doświadczenia wiadomo, że ciężko będzie o siły na oba te mecze :(
Miejmy nadzieję, że chłopcom jakoś się uda, najważniejsze to wierzyć.
Pozdrawiam, Nika.