niedziela, 1 grudnia 2013

"-Patrz na niego jak na swojego przyszłego ojczyma."

Najgorsze uczucie towarzyszące w tej chwili nastolatce? Zagubienie. W jednej chwili uświadamia sobie, że się pogubiła we własnych uczuciach. To co przed chwilą usłyszała od Gabończyka nie było prawdą, aczkolwiek bardzo na nią wpłynęło.
- Nie zakochałam się. - Odparła odwracając się tak by stać teraz twarzą do niego. - Chodzi o miłość ale nie kocham i w tym jest problem. Jedyną osobą, którą darzę tym uczuciem jest tata, który być może jest teraz we Włoszech albo jeszcze gdzieś indziej, matki tak naprawdę nie mam, a gdy widzę jak ta kobieta traktuje Reusa to jest mi szkoda, że go nie szanuje, bo niektórzy w ogóle nie mają szans na miłość. Chyba zaczyna mi brakować tego kogoś. - Kończąc wypuściła głośno powietrze i ponownie usiadła na łóżku piłkarza.
- Kto nie ma szans na miłość? Dziewczyno czy ty widzisz, że cała męska populacja ślini się na twój widok ? - Tym zdaniem rozśmieszył swoją koleżankę i gdy już się odrobinę rozluźniła, kontynuował. - Serio, czy nie jest tak, że do tej pory nie dawałaś chłopakom do siebie dotrzeć, a teraz pewien facet przypadkowo obudził w tobie potrzebę kochania? I czy nie jest on tym, którego znamy oboje?
- Czy to zawsze jest takie trudne?
- Możliwe. - Pierre uśmiechnął się rozbrajająco, lecz za chwilę starał się spoważnieć. - Więc?
- Co więc? Mam ci powiedzieć, ze urzekł mnie swoją opiekuńczością i odpowiedzialnością? Tak, ale on jest z Amandą, a ja nawet nie wiem czym tak naprawdę jest miłość.
- Wszystkie nastolatki są takie trudne?
- Słucham? - Olivia szeroko otwarła oczy ze zdumienia. - Powinnam się teraz obrazić. W ogóle nie mówmy o tym. - Wstała i stojąc już przy drzwiach pożegnała piłkarza słowami - Masz być cicho, nikt nie ma prawa wiedzieć, że blondyn zaprząta moje myśli. - Otworzyła drzwi i ujrzała przed nimi Reusa z uniesioną dłonią, ponieważ widocznie zamierzało odwiedzić swojego kolegę z drużyny.
- Blondyn? Jest chociaż w połowie przystojny jak ja? - Nastolatka słysząc słowa piłkarza nie kontrolowała swoich czynów, roześmiała się jak kompletna idiotka i szybko go wyminęła wracając do pokoju, który dzieliła z Amandą.
Położyła się na łóżku i dopiero po chwili spostrzegła, że na usytuowanej w rogu pokoju kanapie siedzi jej matka. Miała kamienną twarz, jednak w jej oczach było widać ogromną złość.
- Nie zamierzam przepraszać cię za każdym razem gdy Marco mnie o to poprosi. - Wyszeptała, a Olivia podniosła się i siadając na skraju łóżka, nie wierzyła w to co widzi. Po policzkach zwiniętej na kanapie kobiety spływały łzy. Siedemnastolatka poczuła ukłucie w sercu, czy to możliwe, że w jakiś sposób niszczyła ich związek?
- Nie musisz. Ale wiedz, że źle zrozumiałaś tamtą sytuację.
- To ty się mylisz. Znam Marco, zbyt długo o niego walczyłam, więc trzymaj się od niego z daleka.
- Nie zamierzam niszczyć waszego związku.
- Robisz to, będąc tutaj. - Amanda wstała i spoglądając jej prosto w oczy pełna rozgoryczenia powiedziała
- Daj mu do zrozumienia, że się dogadałyśmy. A ty patrz na niego jak na swojego przyszłego ojczyma. - Odparła i zostawiła zdezorientowaną nastolatkę samą.
Olivia schowała twarz w poduszkę i po chwili opuszczając ją na jej twarzy dało się widzieć uśmiech. Ona go naprawdę kocha. Dziewczyna była pod wrażeniem postawy matki, rozumiała jej chłodny stosunek co do siebie. Bała się, że może stracić piłkarza. Tylko, że Olivii na nim nie zależało. Prawda? Lubiła Marco, sprawiał, że myślała o nim często, zbyt często. Mimo to nie zamierzała go odbierać Amandzie, wątpliwe było również, by on w ogólne na nią spojrzał w ten sposób. Nastolatka zdecydowanie, pogubiła się. Chciała znów iść do Gabończyka, ale nie zrobi tego, ponieważ blondyn u niego jest. Postanowiła więc napisać do taty, nie kontaktowała się z nim od dawna i bardzo jej go brakowało.
"Tato, żebyś tylko wiedział ile ostatnio się wydarzyło. Jestem teraz w Berlinie, wujek wkręcił mnie do drużyny jako wyjazdowego fotografa, przynajmniej na ten mecz. Najgorsze jest to, że dzielę pokój z Amandą, ja bym to przeżyła, ale jej widocznie bardzo to przeszkadza. No i jest jeszcze jej facet. Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo mi cię teraz brakuje. Zmieniam się...chyba dorastam i wszystko mnie przeraża. Chciałabym porozmawiać, ale wiem, jesteś za granicą... Tęsknię za tobą. "
Westchnęła i kładąc telefon obok siebie przytuliła się do poduszki myśląc o przyszłości. Marzy o powrocie do Włoch, zawsze była pewna, że to tam spędzi całe swoje życie, a tymczasem jest w Niemczech i walczy z samą sobą by przetrwać kolejny dzień. Była już bliska uśnięcia gdy zauważyła, że dostała wiadomość.
" Więc porozmawiajmy, czekam na Skaypie :) "
Dziewczyna była bliska szaleństwa. Może porozmawiać z tatą, to najlepsza wiadomość od dnia przyjazdu do Niemiec. Był tylko jeden problem, który musiała jakoś rozwiązać. Szybko zabrała telefon i wybiegając z pokoju skierowała się do Pierrea.
- Przepraszam. - Rzuciła zmieszana widząc, że w jego pokoju nadal przebywa Reus. - Auba, masz może pożyczyć laptopa?
- Niestety, również nie wpadłem na to by go zabrać. Coś się stało ?
- Nie, tylko miałam nadzieję, że pogadam z tatą, ale w takim razie.. cóż - Wycofała się do drzwi lecz za plecami usłyszała głos blondyna.
- Ja ci pożyczę.
- Nie chcę robić problemu. - Odparła spoglądając na piłkarza.
- Daj spokój, chodź. - Pociągnął ją za sobą do swojego pokoju.
- Wybacz ten nieporządek. - Zwrócił się gdy byli już na miejscu.
- Widziałam większy. - Odpowiedziała podśmiewając się, w rzeczywistości nigdy nie widziała takiego bałaganu.
- Proszę. - Podał jej urządzenie.
- Dziękuje naprawdę, oddam niedługo.
- Nie ma sprawy. Olivia, zaczekaj.
- Tak?
- Pogodziłyście się z Amandą?
- Tak. Jest w porządku. - Skłamała przypominając sobie słowa matki i z wymuszonym uśmiechem opuściła pokój piłkarza. Gdy tylko wróciła do siebie szybko zalogowała się na Skaypa i zadzwoniła do dostępnego "Olliego30", który w rzeczywistości był jej tatą.
- Rany tato jak ja cię dawno nie widziałam. - Krzyknęła szczęśliwa do ekranu, na którym widziała swego ojca.
- Ja ciebie również. - Zaśmiał się. - Dobrze wyglądasz księżniczko. No mów jak tam?
- To co pisałam. Wujek i ciocia są wspaniali, drużyna też, w szkole wiadomo, nudno. - Uśmiechnęła się. - Jednak jest jeszcze Amanda i jej facet, jeden z podopiecznych Kloppa, ona jest o niego chorobliwie zazdrosna i nawet oskarża mnie o to, że chce go jej odebrać.
- Znasz ją, ale nie przejmuj się tym. Zawsze w każdym widziała wroga. A co miałaś na myśli mówiąc, że dorastasz?
- Wstyd mi... ale patrząc na Amandę odczuwam zazdrość. Też chciałabym kochać. - Cicho westchnęła i spuściła wzrok.
- To dobrze, więc w czym problem?
- Ja nigdy nikogo nie znajdę. - Odparła robiąc przy tym zabawną minę.
- Przepraszam, a ci chłopcy, którzy wiecznie stali pod drzwiami naszego domu ? - Śmiał się.
- Oj, bo przysłaniałeś mi cały świat. - Siedemnastolatce również poprawił się humor.
- Zobaczysz, jeszcze będziesz kroczyła do kościoła w pięknej białej sukni.
- A ty mnie poprowadzisz do ołtarza.
- Możliwe...
- Tato? Dobrze się czujesz, nie wyglądasz najlepiej.
- Dziękuję. - Zaśmiał się. - To nic, tylko się przeziębiłem.
- No to zdrowiej. Ech chciałabym wrócić do Włoch.
- Nie chcę byś była sama.
- Rozumiem. Gdzie teraz jesteś?
- Delhi. - Uśmiechnął się.
- Oo Indie ! Ja też tak chcę. - Udała obrażoną i wykonała zbyt zamaszysty ruch tak, że leżący na jej kolanach laptop o mało nie spotkał się z podłogą. - O Boże.. właściciel by mnie zabił. - Zrobiła przestraszoną minę i tym razem położyła urządzenie obok siebie na łóżku.
- Widzę, że nawet własnego laptopa tam nie masz. - Śmiał się z córki.
- Oj bo nawet nie pomyślałam. Dodatkowo mam go od faceta Amandy, więc wiesz.. nie narzekam. Tato? Wiesz, że w pierwszej chwili pomyślałam, że kogoś masz i dlatego mnie tu wysłałeś? - Nastolatka wyraźnie posmutniała.
- Przecież to nie powód by się rozstawać. Nie kochanie, nie mam nikogo.
- Nie miałabym nic przeciwko. Po prostu szukałam powodu bo nie umiałam się z tym pogodzić.
- Mówiłem ci, że nie chcę byś była sama, a ja teraz musiałam wyjechać na dłużej, bo trafił mi się świetny projekt.
- Wierzę ci, ale to nie zmienia faktu, że tęsknię.
- Ja również. Niestety muszę już kończyć.
- Okey, fajnie, że mogliśmy porozmawiać.
- Też się cieszę.
- Kocham cię tato.
- Trzymaj się.
Olivia rozłączyła się i wyłączyła laptopa należącego do Reusa. Wstała i biorąc go w dłoń niepewnie skierowała się do pokoju blondyna, który to dzielił on z Lewandowskim. Zapukała, jednak zastała jedynie napastnika BVB i odkładając laptopa na łóżko blondyna zwróciła się do Roberta.
- Przekaż Marco, że bardzo mu dziękuję.
- Nie ma sprawy.
- To dobranoc.
- Dobranoc.
Wychodząc natknęła się na swojego wujka i jemu również życząc dobranoc wróciła do siebie. Odpuściła dziś sobie kolację, była zbyt zmęczona więc wykąpała się i poszła spać.


Od autorki: Dodaję rozdział, który mi się nie podoba. Chciałabym go jakoś poprawić, ale nie umiem... ;/
Dodałam też rozdział na bloga, który opuściłam na ponad miesiąc, teraz go wznawiam i chętnych zapraszam do czytania : http://the-story-of-marco.blogspot.com/

niedziela, 17 listopada 2013

"-Najważniejsze to się nie poddawać."



Czwartkowe przedpołudnie Olivia wraz z piłkarzami i pracownikami Dortmundzkiej drużyny spędziła na lotnisku czekając na lot do Berlina. Siedziała na jednej z ławek przyglądając się zachmurzonemu niebu, z którego powoli spadały samotne krople deszczu rozbijając się o ziemię. Nastolatka czuła się tak jak te krople. Samotna, smutna i z uczuciem, że w każdej chwili całe jej życie może legnąć w gruzach. Rozbić się niczym ta woda lecąca z nieba. Wyciągnęła ze swojej torby aparat i zaczęła przeglądać swoje stare zdjęcia, nie brakowało tam jej taty. Wszędzie zawsze byli razem, sami ale szczęśliwi. Teraz ona jest tu - w otoczeniu wielu ale nieznanych jej ludzi, a on? Nawet nie jest jej dane dowiedzieć się co teraz robi jej tata, gdzie jest i czy nie czuje się tak samotny jak ona teraz. Cicho westchnęła i starając się nie uronić łzy szybko schowała aparat, ponownie spoglądając na granatowe niebo.
- Hej, mam coś dla ciebie. - Zauważyła obok siebie wysokiego bruneta.
- Hmm?
- Proszę. - Podał jej pudełko, w którym znajdował się aparat. - Uznali, że przyda ci się coś bardziej profesjonalnego. - Zaśmiał się robiąc przy tym zabawną minę.
- Dziękuję ...
- Pierre. - Podał jej dłoń. - Miło cię poznać Olivio.
- Ach przepraszam ale chyba nigdy nie nauczę się waszych imion. Mi również jest miło. - Uśmiechnęła się robiąc miejsce obok siebie nowo poznanemu koledze.
- Więc długo u nas zabawisz, Olivio?
- Chciałabym powiedzieć, że nie, ale pewnie spędzę tu trochę czasu.
- Aż tak ci tu źle?
- Nie, po prostu trudno mi się z nią dogadać. - Ruchem głowy wskazała na wysoką kobietę czule przytulającą Reusa. - I jest mi ciężko.
- Nie będę cię wypytywał bo wiem już co nie co, jest mi przykro, że musisz tu przebywać mimo własnej woli, ale szczerze liczę, że jeszcze ci się tu spodoba. Postaramy się umilić ci tu czas, o ile zechcesz. Spójrz ilu facetów, z czego połowa jest wolna. - Uśmiechnął się przezabawnie, a sposób w jaki starał się pocieszyć dziewczynę naprawdę jej się spodobał.
- Dziękuję, będę pamiętać. - Odwzajemniła uśmiech. - Pierre, powiedz mi proszę co ona takiego w sobie ma, że każdy tak do niej lgnie?
- Przeceniasz ją. - Spojrzała na niego pytająco, a brunet widząc to szybko wytłumaczył. - Rzeczywiście jest na czym zawiesić oko, ale ona wcale nie jest taka dobra. Miła jest tylko dla wybranych, mnie na przykład nie cierpi, a dla reszty jest strasznie chłodna. Nie zawahałbym się stwierdzić, że ona nawet chwilami stara się poróżnić drużynę.
- Ale jak to ?
- Nie mam pojęcia jaki ma w tym cel, sam jestem tu od niedawna, ale ci z dłuższym stażem powiedzą ci, że odkąd Amanda tu pracuje to w drużynie jest coraz więcej kłótni, chłopaki nie dogadują się tak jak dawniej. I nie powinniśmy chyba rozmawiać bo właśnie zabija mnie wzrokiem. - Zaśmiał się widząc, że towarzyszka Reusa właśnie wrogo na niego patrzy.
- Spokojnie, nikt się nie dowie, że mi o tym powiedziałeś. Dziękuję. - Przytuliła Aubameyanga i po chwili oboje wstali kierując się do odprawy.
Dziewczyna stojąc w kolejce odwróciła się jeszcze spoglądając na swoją matkę i blondyna, w którego ta ciągle się wtulała. Siedemnastolatka poczuła ukłucie, coś jakby zazdrość. Czyżby w końcu poczuła brak tej osoby, której mogłaby się wyżalić, mieć w niej oparcie i każdego dnia wyznawać jej jak to bardzo ją kocha? W końcu mając już siedemnaście lat obudziło się w niej nowe uczucie. Nie była jak jej koleżanki, które już w wieku trzynastu lat miały chłopaków, ona po stracie matki zapatrzona była w swego tatę i tylko o nim myślała bojąc się, by i jego nie stracić. Czas nagle jakby stanął w miejscu, zauważała tylko zakochane pary, wszyscy inni przestali istnieć. Stawała się kobietą i pragnęła miłości. Kiedyś  wyobrażała sobie, że w takiej chwili wpadnie ojcu w ramiona i powiadomi go o tym, że dorasta, a teraz nie ma go tu i musi nauczyć się żyć bez taty, który o każdej porze dnia i nocy był w stanie przychylić jej nieba, byleby tylko jego księżniczka była szczęśliwa. Teraz księżniczce nie wystarczy już kochający ją tata, ale jej własny książę.
- Ejj! - Machał jej dłonią przed twarzą Gabończyk, z którym wcześniej rozmawiała. - Ziemia do Olivii.
- Hymm? - Ocknęła się.
- Twoja kolej. - Zaśmiał się pokazując, że kolejka już się skończyła.
- Przepraszam. - Nastolatka smutno się uśmiechnęła.
Gdy wszyscy już przeszli odprawę po kilku minutach cała grupa dortmundczyków mogła już wchodzić na pokład samolotu. Przed samym wejściem siedemnastolatkę zatrzymał Klopp.
- Oli, wszystko w porządku ? Nie wyglądasz najlepiej.
- W porządku, po prostu jestem zmęczona. - Westchnęła i przepraszając wujka powędrowała szukając sobie miejsca. Z uczuciem ulgi opadła na jedno z wolnych miejsc i wyciągając z torby lusterko przyjrzała się swemu odbiciu. Rzeczywiście nie wyglądała dobrze, jej twarz była bardzo blada, a w oczach widać było kłębiący się w nich smutek. To nie był jej dzień, dodatkowo przygnębiała ją jej własna matka. Czy one kiedyś znajda wspólny język?
- Wolne? - Usłyszała obok siebie. Podniosła wzrok i ujrzała nad sobą twarz Reusa.
- Poważnie? A gdzie zgubiłeś Amandę?
- Musi siedzieć obok sztabu... więc jak, mogę? - Wskazał na miejsce obok brunetki.
- Nie.
- Nie? - Blondyn nie ukrywał zdziwienia.
- Zajęte. - Uśmiechnęła się złośliwie. Wstając wyszukała wzrokiem Gabończyka i zawołała go.
- Usiądziesz ze mną? - Zwróciła się do niego ignorując to, że Reus nadal stał obok.
- Jasne, dzięki.
Usiadł obok nastolatki, a zirytowany blondyn zajął miejsce zaraz obok, siadając wraz z Lewandowskim.
- To ja dziękuję. - Szepnęła na ucho Aubameyangowi, który obdarzył ją szerokim uśmiechem. - Ten typ mnie denerwuje.
- Masz swoje powody, ale ogólnie to dobry facet, tylko Amanda trochę namieszała mu w głowie.
- Nie wytrzymam tu do końca szkoły. Chciałabym wrócić do Włoch, do taty.
- Najważniejsze to się nie poddawać. Pamiętaj.
Dziewczyna była wdzięczna losowi, za to, że chociaż z nim może porozmawiać. Nie znała Pierrea długo, ale wydawał się być dobrym człowiekiem. Rozmawiali przez cały lot, zaczęli się naprawdę dobrze dogadywać. Mimo kompletnie różnych charakterów wiele ich łączyło. Podczas gdy Gabończyk opowiadał jej o swoim dzieciństwie zauważyła, że Marco jej się przygląda, a gdy tylko spostrzegł, że ta na niego również patrzy szybko odwrócił wzrok i udał, że rozmawia z siedzącym z nim Lewandowskim. Widziała, że był na nią trochę zły, ale czego oczekiwał? Nastolatka nigdy nie darzyła go sympatią więc nie zamierzała spędzić obok niego całej podróży.
- Heej ! Znowu odpłynęłaś. - Śmiał się stojący nad nią jej towarzysz.
- Nie wiem co się ze mną dzieje. Dobra, ale dlaczego wyrywasz mnie z zamyślenia? - Zaśmiała się odgarniając z twarzy włosy.
- Wylądowaliśmy.
- Już?! - Zdziwiła się, a Gabończyk otworzył szeroko oczy.
- Nie lecieliśmy do Hiszpanii tylko do Berlina. - Wytłumaczył.
- Ach no tak. - Olivia podniosła się i lekko zachwiała. - Woow, chyba się zasiedziałam. - Spostrzegła rozprostowując obolałe nogi.
- Mam cię zanieść? - Naśmiewał się z niej Pierre, za co został ukarany zimnym spojrzeniem nastolatki.
- Dam radę.
Gdy wszyscy dotarli już do hotelu i otrzymali swe klucze do pokojów, dało się słyszeć oburzenie Amandy stojącej przy recepcji.
- Mam dzielić z nią pokój?
- Skarbie daj spokój, to twoja córka. - Uspokajał ją Marco.
- Do tej pory miałam pokój tylko dla siebie. - Nie kryła złości.
- Proszę cię. - Obok pani psycholog pojawił się Klopp. - To tylko jedna noc, nie psuj atmosfery.
Wściekła kobieta odeszła do pokoju, a Olivia słysząc całą rozmowę zwróciła się do Pierrea.
- Widzisz? Nawet wspólna, cholerna noc w jednym pokoju to dla niej problem.
- Nie przejmuj się nią. - Gabończyk zdruzgotany postawą matki Olivii pozwolił by ta się w niego wtuliła, jednak po kilku minutach zmuszeni byli rozejść się do swoich pokoi. Nastolatka wiedząc, że za drzwiami spotka zapewne rozzłoszczoną kobietę, najpierw cicho zapukała, a następnie powoli weszła do pomieszczenia, w którym miała spędzić najbliższą noc. Zostawiła swoją walizkę przy drzwiach i niepewnie weszła wgłąb pomieszczenia, gdzie rozpakowywała się już jej matka.
- To łóżko będzie twoje. - Wskazała na mebel stojący bliżej okna.
- Jeśli mnie tu nie chcesz to...
- Przepraszam - Przerwała jej. - Nie o to chodziło. Możesz tu spokojnie przebywać. - Olivia kompletnie zdziwiona jej zachowaniem nie rozumiała o co chodzi więc położyła się na łóżku, ponieważ ten dzień był dla niej wyjątkowo męczący i miała nadzieję, że uda jej się zasnąć.
- Chłopcy zaraz mają trening. Idziesz?
- Nie, chcę trochę odpocząć.
- Jak chcesz, ja idę. - Kobieta zabrała kurtkę i wyszła. Nastolatka zachodziła w głowę co jest powodem tej nagłej zmiany nastawienia. Kobieta wariowała jakby była w ciąży, a tylko tego brakowało siedemnastolatce... Po raz kolejny tego dnia dała się ponieść myślom i zmęczona dniem dzisiejszym szybko zasnęła. Gdy się obudziła w pokoju panował kompletny mrok, zamierzała wstać więc odwróciła się na drugą stronę i z przerażenia pisnęła, gdy zobaczyła przed sobą jakąś postać.
- Spokojnie to tylko ja. - Mężczyzna zakrył jej dłonią twarz tak by przestała krzyczeć.
- Reus? - Wytężyła wzrok podpierając się na łokciach.
- Tak.
- Co ty tu do cholery robisz !? Przestraszyłeś mnie.
- Wiem, przepraszam i za to w samolocie też. - Kolejne słowa, które zdumiały nastolatkę. Dziewczyna chciała się odezwać, ale Reus jej na to nie pozwolił. - Amanda cię przeprosiła? - Dziewczyna pokiwała głową na tak.
- Zaraz, to ty ją o to prosiłeś?
- Tak. To niesprawiedliwe jak cię traktuje, mam nadzieję, że zrozumiała swój błąd. Nie powinna była..
- Dlaczego to robisz? - Nastolatka zaciekawiona usiadła tak by być na wprost piłkarza. Wokół nadal panowała ciemność ale przebijające się przez zasłony światło księżyca delikatnie oświetlało jego twarz.
- Bo wiem, że jest ci ciężko. Rozumiem, że dużo przeszłaś, a ja nie chcę być tylko kolejnym znienawidzonym przez ciebie kochankiem twojej matki.
- Dziękuję. - Szepnęła. - Gdzie ona jest ?
- Z tego co wiem, to omawia jakieś sprawy z zarządem.
- Przytulisz mnie?  - Zapytała nieśmiało i od razu poczuła, że blondyn ją przytula. - Brakuje mi taty. - Wyszeptała w jego koszulkę, gdy piłkarz delikatnie gładził jej plecy. W tym momencie pokój nagle rozjaśnił się światłem z korytarza. Nastolatka ujrzała w drzwiach gotującą się ze złości Amandę Casellę, zapewne wściekłą przez to co zastała. Siedemnastolatka szybko wyrwała się z objęć nic nierozumiejącego Marco, który gdy tylko się odwrócił poczuł na swym policzku mocne uderzenie. Teraz już wiedział co takiego się stało, Amanda wymierzyła mu siarczysty policzek, ponieważ źle odczytała zaistniałą sytuację.
- Źle to zrozumiałaś. - Tłumaczył Reus masując obolały policzek.
- Ach tak? Nie wydaję mi się. Wyszłam na chwilę, a wy już się migdalicie do siebie.
- No chyba oszalałaś, on jest twoim kochankiem, nie moim ! - Zdenerwowana Olivia wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Zapukała do pokoju, który zajmował Gabończyk i po chwili została wpuszczona.
Wściekła stanęła na środku pomieszczenia i zaczęła mu wszystko opowiadać z taką wściekłością, że piłkarz nic nie mógł zrozumieć.
- Ejj, powoli, jeszcze raz. - Uspokoił ją.
-  Przed chwilą na mnie wrzeszczała, później przepraszała, a teraz znów to samo. Nienawidzi mnie. Kłócimy się jest źle, pogodzimy jeszcze gorzej bo to wszystko dzięki Marco. - Gotowała się ze złości. Bezradnie usiadła na łóżku i wpatrywała się w ścianę.
- Olivia, ja nie wiem co ci powiedzieć. - Brunet również był bezradny. Nastolatka wstała i zaczęła krążyć po pokoju.
- Teraz jeszcze myśli, że odbijam jej Reusa. Uderzyła go jakby miała za co, a on chciał tylko pomóc. Teraz się kłócą, przeze mnie. - Wyszeptała, mimo zbierających się łez. Nie było jej ani trochę do śmiechu, a stojącemu na przeciw niej piłkarzowi widocznie wręcz przeciwnie. Zaczął się po prostu śmiać, czym wywołał u niej jeszcze gorszy płacz. Nic tu po niej. Postanowiła wyjść, lecz będąc już przy drzwiach usłyszała na plecami, kompletnie odmieniony, poważny głos Pierrea.
- Ty się zakochałaś... - Wyszeptał z nutą zdziwienia i trosk, szeroko otwierając oczy. Olivia się zatrzymała i wycierając łzy odwróciła się do piłkarza i przecząco pokręciła głową.
- Nie.. - Wyszeptała pełna smutku i niepewności.

Od autorki: Dopiero po skończeniu rozdziału dotarło do mnie, że oni raczej nie latają do Berlina samolotem ;d No ale cóż, nie mam nawet sił żeby to przerabiać. 
Uff. oddaję Wam więc kolejny rozdział i informuję, że to jedyny blog, na którym się dziś coś pojawia.
  
Jak myślicie, kto najbardziej namiesza w życiu Olivii?  Marco, Amanda, Pierre, a może ktoś jeszcze inny ;d?

niedziela, 10 listopada 2013

"- Gdzie go znalazłeś?"

- Uważaj trochę. - Zaśmiał się, a siedemnastolatce serce podskoczyło do gardła.
Zaistniała sytuacja sprawiała, że odważną i rozgadaną Olivię sparaliżował strach. Gdy wiedziała co ją czeka pomyślała o śmierci. Tak to zdecydowanie dużo lepsze niż poczucie upokorzenia przez resztę życia. Poczuła, że po jej policzku spływa samotna łza, a w myślach miała najczarniejsze scenariusze. W tej samej chwili spostrzegła, że mężczyzna na którego wpadła wyciąga do niej dłoń. Niepewnie pozwoliła sobie pomóc, mimo, że nie miała pewności jakie miał on zamiary. Stała przed nim przez chwilę, a widząc, że ten nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów pozwoliła by jej oddech odrobinę się ustabilizował. Nie przewidziała jednak tego, że mężczyzna, który przed chwilą za nią gonił wcale nie odszedł ale zbliżał się i w pewnym momencie poczuła jak popychana przez natarczywego mężczyznę wita się ze ścianą. Przez chwilę się z nim siłowała czując na skórze jego nietrzeźwy oddech jednak poczuła, że coś go od niej odciąga. Mężczyzna, na którego wpadła nie stał obojętnie tylko pociągnął go za koszulkę i zadając mu kilka mocnych ciosów sprawił, że tamten uciekł chwiejąc się na nogach. Siedemnastolatka natomiast zdziwiona patrzyła na to co działo się obok niej.
- Nic ci nie jest? - Zwrócił się do niej jej obrońca gdy zostali już tylko we dwoje,
- Nie. - Wydukała zdezorientowana. - Dziękuję, że..
- Nie ma za co. - Przerwał jej i właśnie wtedy w świetle lampy ujrzała jego twarz. Jej oczy szeroko się otworzyły nie wierząc w to co widzą.
- Reus?! - Wykrzyczała jak oparzona, zapominając o tym co właśnie zaszło.
- Jesteś córką Amandy, prawda?
- Mhm.
- Co robisz tu sama o tej porze? Nie powinnaś już spać? - Zaśmiał się po chwili zastanawiając się czy nie było to zbyt nieodpowiednie zaraz po tym co przed chwilą przeszła dziewczyna.
- Pieprz się.
- Tak się odwdzięczasz? - Teatralnie uniósł ręce ku niebu.
- Podziękowałam, a może jednak wcale nie powinnam dziękować kochankowi mojej matki?
- Czyli wiesz... - Mężczyzna spuścił wzrok myśląc co w takiej chwili musi czuć nastolatka stojąca przed nim
- Wiem, bo wcale się z tym nie kryjecie. Ale wiesz co ? Nie obchodzi mnie to. Róbcie sobie co chcecie, ona i tak zostawi cię tak jak zostawiła mojego ojca gdy się jej znudził. - Odparła, a widząc, że piłkarz chce coś powiedzieć szybko mu przerwała. - Żegnam. - Rozejrzała się i odeszła kilka kroków dalej. Blondyn widząc jej bezradność uśmiechnął się.
- Masz jakiś problem? - Zapytał podchodząc do niej.
- Nie! Znasz drogę do Kloppów? - Zapytała zrezygnowana.
- Zaprowadzę cię.
- Powiedz którędy, a sama trafię.
- Wolę cię zaprowadzić. Jeszcze zbłądzisz albo znów jakiś zboczeniec cię dopadnie. - Wypowiedział to z nutką śmiechu w głosie jednak w głębi duszy zależało mu na tym by córka Amandy bezpiecznie wróciła do domu.
- Nienawidzę cię. - Wysyczała.
- Wiesz jestem teraz czymś w stylu twojego ojczyma, muszę o ciebie dbać.
- No chyba żartujesz ! Odprowadź mnie i najlepiej więcej się nie odzywaj.
- Jak chcesz. - Włożył dłonie do kieszeni i nie odzywając się do siebie ruszyli drogą, którą wybrał piłkarz.
- Tu tu. - Zakomunikował.
- Widzę. - Syknęła. - Dzięki. - Odchodziła już, gdy poczuła, że ten złapał ją za rękaw bluzy. - Co jest? - Odwróciła się spoglądając na niego.
- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale ja kocham Amandę.
- Aha, fajnie. - Odparła obojętnie. - Ale wiedz, że to zimna, wredna suka , a ty jesteś jej kolejną zabawką.
- Jak możesz tak mówić. - Uniósł głos, aczkolwiek nadal go kontrolował wiedząc, że jest to trudna sytuacja dla siedemnastolatki.
- Mogę, bo ją znam i sam się kiedyś o tym przekonasz. Będziesz cierpiał. A i jeszcze jedno. Nie widzieliśmy się tej nocy Reus... - Powiedziała, a odchodząc za plecami usłyszała
- Jeszcze nikt nie wymawiał mojego nazwiska z takim przejęciem i uczuciem. - Odparł chcąc rozluźnić atmosferę, jednak czuł pewnego rodzaju smutek.
- To uczucie to złość. - Odkrzyknęła znikając za drzwiami.
Blondyn pokręcił głową i lekko się uśmiechając również odszedł do swego domu.
Olivia była naprawdę zdenerwowana. Owszem Reus ją uratował ale czuła do niego złość, z powodu jego romansu z jej matką. Aktualnie przypięła mu łatkę z napisem:" Zbyt pewny siebie dupek romansujący z o wiele starszą od siebie kobietą. " Ale czy było to właściwe stwierdzenie? 

*
Minęło kilka dni. Oczywiście tamtej nocy Olivii nieźle się dostało od Kloppów za to, że tak późno wróciła, ale zignorowała ich uwagi, nadmierną troskę i pobiegła do swojego pokoju chcąc jak najszybciej zapomnieć o tym nieszczęsnym wieczorze. 
Ojciec odpisał jej co prawda dopiero po dwóch dniach, ale liczyło się to, że w ogóle odpisał. W smsie zapewniał ją, że ją kocha nad życie, jest ona oczkiem w jego głowie i nigdy by jej tak nie zostawił. Ulżyło jej trochę, jednak nadal było jej trudno z całą tą sytuacją.
Dzisiejszego dnia z trudem zwlokła się z łóżka. Był to dzień kiedy to musi stawić czoła nowym ludziom oraz szkole. Nie miała najmniejszej ochoty tam iść, ale postanowiła, że spełni prośbę taty, aby skończyła szkołę, ponieważ to dla niego znosiła to wszystko wierząc, że pewnego dnia będzie mogła do niego wrócić i znów będą żyć tak jak dotychczas. 
- Jak było? - Usłyszała zaraz po powrocie do domu.
- Nie najgorzej, ale trudno zaczynać w połowie roku szkolnego. - Westchnęła rzucając torbę na podłogę i podchodząc do cioci krzątającej się w kuchni.
- Domyślam się. - Odparła kobieta podając jej szklankę soku.
Jakże interesującą rozmowę o szkole przerwał im dzwonek do drzwi. Nastolatka niechętnie powędrowała je otworzyć, lecz zaraz je zamknęła. 
- Kto to? - Zapytał Jurgen schodząc po schodach.
- Nikt warty uwagi. - Odeszła z powrotem do kuchni, a jej wujek sam podszedł do drzwi, za którymi ujrzał zdezorientowanego Marco Reusa.
- Marco! Wejdź, przepraszam cię za nią, ale wiesz jakie są te nastolatki. - Westchnął zapraszając gościa do środka.
- Słyszałam.
- W porządku, nic się nie stało. - Odparł piłkarz siadając na wskazane przed trenera miejsce.- Przyszedłem tylko na chwilę. Mianowicie czy po piątkowym meczu mógłbym wziąć wolne na sobotę, moja siostra wychodzi za mąż i ..
- Jasne, nie ma sprawy. - Poklepał swojego podopiecznego Klopp. - Właśnie Olivia, podobno lubisz fotografować, tak? - Zwrócił się do nastolatki siedzącej w pomieszczeniu obok.
- Tak, mam to po tatusiu. - Podkreśliła ostatnie słowa, nie zdając sobie sprawy z tego, że zadaje tym ból Reusowi. - A co jest ? - Zapytała wchodząc do salonu, gdzie znajdowali się mężczyźni i usiadła na kanapie obok piłkarza, jednak zrobiła to tak by zachować jak największą odległość między nimi.
- Nasz osobisty fotograf nie będzie mógł jechać z nami na mecz, więc czy byłaby możliwość byś jechała z nami?
- Mam spędzić cały dzień ze stadem facetów? Dziękuje bardzo...
- To piątek, więc masz dwa dni wolnego od szkoły.
- Okej, jadę. 
- Dziękuję. - Wujek szczerze się do niej uśmiechnął, Marco również, jednak dość tajemniczo co nie umknęło uwadze Kloppa.
- Coś się stało? - Zapytał.
- Nie, skądże. - Odparła nastolatka unikając wzroku piłkarza.
- Ach właśnie. - Ocknął się Reus i w mgnieniu oka dwie pary oczu skierowały się na niego. - Olivia znalazłem coś twojego. - Powiedział wyciągając z kieszeni srebrny łańcuszek. Nastolatka odruchowo dotknęła szyi i rzeczywiście nie było tam jej naszyjnika. Szybko wyrwała go blondynowi i pośpiesznie założyła.
- Gdzie go znalazłeś? - Zaciekawił się trener dortmundczyków. 
- Musiał upaść jej tamtego wieczoru gdy... - Przerwał na chwilę i z cwaniackim uśmiechem spojrzał na brunetkę.
- Gdy wracałam od Amandy i się trochę pogubiłam w tym mieście, a Marco był tak miły i mnie odprowadził. - Z udawanym uśmiechem szybko dokończyła za niego, pełna wściekłości, ponieważ wiedziała, że specjalnie mówił to akurat teraz, mimo, że tamtego wieczoru jasno dała mu do zrozumienia, że się nie widzieli.
- Wtedy gdy tak późno wróciłaś? 
- Yhym. - Przytaknęła i wzięła łyk soku, który od dawna trzymała w ręku.
- To dobrze, że Marco ci pomógł, było ciemno i jeszcze jakiś zboczeniec mógłby... - Właśnie w tym momencie pity przez Olivię sok wylądował na podłodze, a Reus nie kryjąc swego rozbawienia całą tą sytuacją zaczął się śmiać jakby usłyszał najlepszy w swym życiu dowcip.
- Taaaak dobrze. - Westchnęła wycierając twarz oraz podłogę. - Pójdę się lepiej pouczyć.
- Dobrze. - Jurgen był nieco zdziwiony reakcją nastolatki jak i swego piłkarza ale wolał się już nie wtrącać.
- Znalazł się bohater. Zabiję cię kiedyś. - Szepnęła przechodząc obok blondyna, tak by słyszał to tylko on. 


Od autorki: Więc jak widać tamten wieczór nie zakończył się aż tak drastycznie, no i myślę, że rozdział troszkę zabawniejszy niż poprzednie :). 
Na http://the-story-of-marco.blogspot.com/ na razie nie pojawi się rozdział. Spowodowane jest to moim niezdecydowaniem co do tego jak ma dalej potoczyć się ta historia. Napisałam rozdział, ale nie jestem jeszcze pewna czy aby na pewno ma to tak wyglądać. Możliwe, że będę potrzebowała dłuższej przerwy by uporządkować sobie tamto opowiadanie. 
Co do wczorajszego meczu, każdy kto oglądał wie jak było ;c "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce." - więc nie przegrana boli, a nasza gra. Najgorsze jednak jest to, że straciliśmy Nevena do końca tego sezonu ( liczę, że w tym czasie uda mu się wyleczyć) i dwa kolejne mecze ten z Bayernem i Napoli są tak naprawdę o wszystko, ponieważ sytuacja ostatnio bardzo się skomplikowała. Oba mecze trzeba zagrać na 100%, bo przegrana z Napoli = odpadnięcie z CL, przegrana z Bayernem = i żegnamy się z walką o mistrzostwo, jednak z doświadczenia wiadomo, że ciężko będzie o siły na oba te mecze :(
Miejmy nadzieję, że chłopcom jakoś się uda, najważniejsze to wierzyć.
Pozdrawiam, Nika.

niedziela, 27 października 2013

"-Straciłam drugiego rodzica."

Zaraz po powrocie do domu powędrowała do swojego pokoju, który przygotowała jej ciocia i zaszyła się tam, aż do wieczora. Zeszła na dół dopiero na kolację. Usiadła przy stole obok reszty mieszkańców domu i ze smętną miną wzięła łyk soku pomarańczowego.
- Coś się stało? - Zapytał ją z troską Klopp.
- Słyszałam ich rozmowę. Ona nigdy się nie zmieni. - Odparła z zainteresowaniem wpatrując się w blat stołu.
- O kim mówisz?
- O Amandzie.
- Ach tak, ale co takiego słyszałaś?
Dziewczyna jednak zignorowała pytanie ciotki i spoglądając na wujka zadała własne.
-Nie przeszkadza ci, że twój podopieczny romansuje z panią psycholog? Jak nazywa się ten blondas?
- Olivia czy to ma jakieś znaczenie?
- Ma, w czym ci wszyscy jej kochankowie są lepsi od mojego ojca? - Wykrzyczała ze łzami w oczach. - Jak się nazywa? - Powtórzyła wściekła.
- Reus. Marco Reus. - Odparł z rezygnacją Jurgen.
- Reus. - Powtórzyła Olivia.
- Po co ci ta wiedza?
- Po nic. Powinnam znać nowego ukochanego mamusi, nie? - Odparła podśmiewając się i odeszła do pokoju zabierając ze sobą jogurt.
- Olivia, mam tylko nadzieję, że moja drużyna na tym nie ucierpi ! - Krzyknął za nią i usłyszał odległe - Spoko.
- Nie podoba mi się to.
- Mi również. - Przyznała Ulla.
- Wiesz jaka jest zżyta z ojcem, a znajomość z kochankiem matki nigdy nie jest dobra. Szczególnie z charakterem naszej Olivii.  - Westchnął trener Dortmundczyków i zabrał się za konsumpcję kolacji.

Tej nocy Olivia długo nie spała. Większość czasu poświęciła na sprawdzenie w internecie tego całego Reusa. Wydawał się być normalnym, ułożonym człowiekiem i dobrym piłkarzem. Miał tylko jedną wadę - Amandę Casellę.
Co ciągnęło go do dużo starszej kobiety. Bez uczuć, zimnej, myślącej tylko o sobie kobiety, jaką była jej matka? Olivia nigdy nie interesowała się takimi rzeczami, ale postanowiła sprawdzić przeróżne portale plotkarskie i fora, by się czegoś dowiedzieć. Jak się okazało piłkarz miał wiele fanek, które wcale nie były zadowolone z obecności Amandy w życiu Reusa. Najzwyczajniej za nią nie przepadały. Nastolatka przyznała im rację. Taka kobieta nie umie kochać, szuka jedynie przygody, a piłkarz jest jednym z wielu.

W końcu jednak dała sobie spokój i położyła się spać. Wstała około 12, w domu nikogo już nie było. W kuchni znalazła kartkę z informacją, że wujek jest na treningu, a Ulla pojechała na zakupy. Odkładając karteczkę z powrotem  na blat poczuła, że jest głodna. Wzięła więc mleko z lodówki i naszykowała sobie płatki, które postanowiła skonsumować przed telewizorem. Rozsiadła się na kanapie i z miseczką płatków na kolanach włączyła TV. Przełączała kanały jak szalona, aż trafiła na program o drużynie prowadzonej przez jej wujka. Właśnie na nim się zatrzymała. Widziała tam między innymi Reusa udzielającego wywiadu. Rzeczywiście wydawał się być inteligenty. Jednak fakt, że ma on romans z jej matką sprawia, że dziewczyna czuje do niego odrazę. Wie, że niby on sam nie jest niczemu winien, ale to, że Amanda rozwiodła się z jej ojcem dla innego mężczyzny jest powodem tego, że Olivia z miejsca ma chłodny stosunek do jej nowych partnerów. Owszem nie dla Reusa się rozwiodła, bo miała już wiele romansów ale dla Olivii oczywiste jest, że tacy faceci winni są temu, że dziewczyna wychowywała się bez matki.
Wraz ze skończeniem posiłku przerwała swe rozmyślania i powędrowała do kuchni, gdzie włożyła miseczkę do zmywarki, a sama poszła się ubrać.

*
- Jesteśmy! - Małżeństwo Kloppów weszło do domu.
- Jestem w kuchni! - Odkrzyknęła nastolatka.
- Przepraszamy kochana, że tak długo ale poczekałam na Jurgena i załatwiliśmy jeszcze parę spraw. - Tłumaczyła Ulla odkładając zakupy.
- W porządku.
- Załatwiliśmy ci już szkołę, będziesz chodziła od przyszłego tygodnia. - Oświadczył wujek nastolatki.
- Dziękuję. - Olivia uśmiechnęła się i pomogła rozpakować Kloppom zakupy.
- Ach no i będziesz mogła zdać tu maturę ! - Ucieszyła się jej ciocia, a Olivia spojrzała na nią zdziwiona.
- Maturę? Przecież to dopiero za półtora roku. Wtedy będę już w....  - Nie dokończyła, zauważyła, że dorośli smutno po sobie spojrzeli.
- Bo my rozmawialiśmy już z Olivierem. Twój tata chce być tu została.
- Nie wierzę. Nie rozmawialiśmy o tym ale nie sądziłam, że chce się mnie pozbyć na dobre!. - Zaczęła histeryzować.
- Uspokój się, on nie chce się ciebie pozbywać ! - Krzyknął Jurgen.
- Nie bez powodu cię tu przysłał, on chciał...
- Gówno chciał! Znalazł sobie jakąś kobietę i zostawił mnie tak jak matka ! - Wykrzyczała i pobiegła na górę. Dopiero leżąc na łóżku wybuchnęła płaczem. Nie wierzyła w to co usłyszała. Chciał jej się pozbyć aż skończy szkołę albo co gorsza na zawsze...
Nie docierało to do niej. Straciła też ojca....

- To niemożliwe. - Wyszeptała ocierając łzy. Złapała telefon i bez zastanowienia zadzwoniła do ojca. Czekała z każdym sygnałem tracąc nadzieję. Jest ! Usłyszała jego głos, ale po chwili spostrzegła, ze to tylko poczta głosowa. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nagle w jej głowie pojawił się pewien pomysł. Wstała z łóżka i w łazience zmyła resztki rozmazanego makijażu, zrobiła nowy i gdy wyglądała już w miarę dobrze zbiegła na dół prosząc Kloppów o adres Amandy. Byli zdziwieni i początkowo nie chcieli jej go dać, ale po pewnym czasie dostała to czego chciała. Wychodząc poinformowała swoich opiekunów, że nie wie kiedy wróci. Idąc do matki starała się być twarda ale mijała wiele szczęśliwych rodzin, małżeństw i to sprawiało, że chciało jej się płakać. Dlaczego ona nie może mieć normalnej rodziny, kochających się rodziców?                        
Nim dotarła pod adres, który miała od wujka była już całkiem rozbita. Tym razem bez wahania zadzwoniła do drzwi i cierpliwie czekała, aż ujrzy w nich matkę.
- O rany co się stało? - Kobieta wydawała się być przejęta widząc w jakim stanie jest siedemnastolatka.
- Mogę wejść?
- Tak. Chcesz coś do picia?
- Nie. Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. - Odparła stając na środku ogromnego salonu.
- Słucham.
- Wiesz dlaczego ojciec wysłał mnie do tego... miasta?
- Nie. Byłam zdziwiona, że w ogóle tu przyjeżdżasz. - Odparła siadając w fotelu. - Nie powiedział ci ?
- Powiedział tylko tyle, że ma dużo pracy i będzie dużo podróżował.
- Więc pewnie tak jest.
-  Nie. Nie kazałby mi zostawać tu na stałe. Straciłam drugiego rodzica. - Szepnęła.
- Nie straciłaś, on cie kocha. - Podeszła niepewnie do córki. - Wyszło jak wyszło ale nadal jestem twoją matką.
Olivia nie wierzyła w jej słowa, mimo to niepewnie zapytała czy ją przytuli. Kobieta pokiwała twierdząco głową i objęła ją. Nastolatka nie czuła by był to matczyny uścisk ale musiała się tym zadowolić.
- Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego zostawiłaś mnie i ojca?  - Zapytała odsuwając się od niej,
- To nie takie łatwe.
- Odeszłaś więc teraz wytłumacz.
- Po prostu nie kochałam już twojego taty.
- Ach. jasne.. - Zaśmiała się. - A czy ty w ogóle kiedykolwiek kogoś kochałaś? Ten Reus czy jak mu tam też ci się niedługo znudzi?!
- Skąd o nim wiesz?!
- Mam oczy. Nigdy nie pojmę dlaczego mnie to spotkało. W czym ten marny piłkarzyk i inni twoi kochankowie są lepsi od taty? - Puściły jej nerwy.
- Przestań ! Nic nie rozumiesz. To moje życie i mam prawo robić co chcę.
- Masz rację, nie rozumiem. - Wyszła z mieszkania matki trzaskając drzwiami.
Była cała roztrzęsiona. Gotowało się w niej ze złości. Nie chciała wracać do Kloppów, poszła więc przed siebie. Dotarła do parku i usiadła na jednej z ławek, gdzie ponownie dała upust emocjom. Podciągnęła kolana pod brodę i napisała sms'a
"Dzwoniłam ale nie odebrałeś. Boję się, że i ty już mnie nie kochasz. Siedzę tu teraz sama i płaczę. Rozmawiałam z matką. Nienawidzę jej i nadal nie rozumiem dlaczego muszę tu teraz być. Ona mnie dobija. Proszę odpisz chociaż, chcę wiedzieć, że nadal mam tatę. Kocham Cię i tęsknię."
Wybrała w kontaktach tatę i wcisnęła wyślij. Położyła telefon obok i ciężko westchnęła. Jest jej smutno jak nigdy. Nie ma tu nikogo komu mogłaby się wyżalić. Tak bardzo chciałaby wrócić do Włoch, ale wygląda na to , że nieprędko to nastąpi.
Straciła poczucie czasu, zaczęło się ściemniać. Na szczęście udało jej się odnaleźć odpowiednią drogę powrotną. Przynajmniej tak jej się wydawało dopóki nie zaczęła błądzić. Na domiar złego komórka jej padła. Stanęła w miejscu i załamała ręce. Usiadła na schodkach jakiegoś budynku z nadzieją, że ktoś będzie tędy przechodził i jej pomoże. Ale miała złudne nadzieje, było już za późno, o tej porze nikt nie chodził po mieście, a ciemne ulice oświetlały jedynie latarnie co kilka metrów. Siedziała załamana nie wiedząc co zrobić aż usłyszała śmiechy i krzyki niedaleko od niej. Przymrużyła oczy i ujrzała mężczyznę kierującego się w jej stronę. Krzyczał. Tak. Była pewna, że to do niej.
- No to po mnie. - Szepnęła i wstała by odjeść, bojąc się najgorszego. Obejrzała się za siebie i zauważyła, że mężczyzna przyśpieszył.
- Ej, lalka czekaj ! - Krzyczał za nią.
Gdy wydawało się, że gorzej już być nie może, poczuła, że na coś wpada. Na kogoś. Kolejny mężczyzna. Zatoczyła się i wylądowała na chodniku.
- Uważaj trochę. - Zaśmiał się, a siedemnastolatce serce podskoczyło do gardła.

Od autorki: Wyszedł strasznie długi, ale tak to jest jak się pisze w zeszycie, a później dopiero na blogu i różnie to wychodzi. Mam nadzieję, że nie uśniecie w połowie. Przypominam, że jeśli ktoś chce być informowany proszę o zostawienie kontaktu w "Informowani"

niedziela, 13 października 2013

"-Nie mówiłaś, że masz córkę!"

Myśląc o rozmowie z matką wyszła na murawę. Ujrzała tam całe stado biegających facetów i wujka z ciocią. Bez zastanowienia podbiegła do mężczyzny by się przywitać.
- Wujku! - Krzyknęła wpadając mu w objęcia.
- Olivia! Jakaś ty piękna. Witaj, miło znów cię widzieć.
- Ciebie, was też. - Poprawiła się spoglądając na ciocię.
- Chodź, przedstawię cię chłopakom.
- Skoro to konieczne. - Westchnęła i podążyła za trenerem BVB.
- Chłopcy! Pozwólcie na chwilę. - Zawodnicy posłusznie podbiegli do trenera. - Chciałbym wam kogoś przedstawić. To moja bratanica. - Powiedział dumnie, wskazując na nastolatkę stojącą obok niego.
- Olivia Casella, miło mi. - Pomachała im i po chwili każdy się jej przedstawiał. Gdy całe zamieszanie się skończyło chłopcy wrócili do treningu. Klopp obiecał dziewczynie, że w domu opowie im wszystko, a sam powędrował to piłkarzy. Olivia natomiast wraz z ciocią usiadły na ławce. Przez dłuższy czas siedziały  w milczeniu, nastolatka podejrzliwie wpatrywała się w piłkarzy. Ulla widząc jej dziwne zainteresowanie przerwała ciszę.
- Coś nie tak?
- Zastanawiam się...
- Nad czym? - Kobieta była ciekawa.
- Rozmawiałam z nią. Była nadzwyczaj szczęśliwa i miła. Dlatego zastanawiam się czy może przypadkiem nie znalazła sobie kolejnego faceta, no i czy to nie któryś z nich. - Odparła spoglądając na piłkarzy.
- Olivia jak możesz...
- Znasz ją i wiem, że wiesz. - Widząc, że ciotka chce coś powiedzieć, przerwała jej. - Spokojnie nie mów. Sama się dowiem. - Uśmiechnęła się, a kobieta jedynie pokręciła głową. 

*
- Stary ona jest spokrewniona z Amandą?! Może to jej córka?
- To, że mają to samo nazwisko jeszcze nic nie znaczy.
- To bratanica trenera, a on ma brata, nie?
- No, ale myślisz, że to możliwe by poważnie była jej córką?
- Może adoptowana? Ile ta laska może mieć lat? Szesnaście, osiemnaście? To niemożliwe...
- Są podobne.
- Dajcie już spokój. Chcecie wiedzieć to się jej zapytajcie.
Właśnie takie rozmowy dało się słyszeć pomiędzy piłkarzami. Każdy zastanawiał się czy nowo poznana Olivia może być córką ich seksownej pani psycholog. Każdy, z wyjątkiem jednego blondyna który stał z boku i przyglądał się nastolatce.
Po jakimś czasie na murawie pojawiła się Amanda by przekazać Jurgenowi jakieś dokumenty, oczywiście jej obecność sprawiła, że nagle każdy zawodnik BVB przerwał ćwiczenia by móc choć przez chwilę na nią popatrzeć. Za to Amanda tym razem wyjątkowo zignorowała ich, a spojrzała na Olivię i posłała jej delikatny uśmiech ale w zamian otrzymała puste, jakby niepewne spojrzenie nastolatki. Dziewczyna szybko odwróciła głowę i jej wzrok spotkał się z przyglądającym jej się blondynem. Amanda powędrowała za wzrokiem córki i spojrzenie jej i piłkarza skrzyżowało się. Mężczyzna pytająco spojrzał na matkę Olivii co nie uszło uwadze nastolatki,  mimo to nie potrafiła tego rozszyfrować. Czuła jednak, że ta dwójka ma ze sobą coś wspólnego. 

W końcu trening skończył się i wszyscy odetchnęli. Piłkarze skierowali się do szatni, a Olivia wraz z ciocią czekały na parkingu na trenera tutejszej drużyny. W pewnej chwili dziewczyna spostrzegła, że nigdzie nie ma telefonu.
- Ciociu zaraz wracam, chyba zostawiłam telefon na boisku.
- Dobrze.
Nastolatka biegnąc przed siebie minęła wujka tłumacząc, że zaraz wraca i weszła do ogromnego budynku. Kierując się na murawę usłyszała krzyki z jednego z pomieszczeń. Jak się okazało dobiegały one z gabinetu Amandy. Olivia bez zahamowań stanęła przy uchylonych drzwiach i przysłuchała się rozmowie.
- Nie mówiłaś, że masz córkę!
- O rany. Ma to jakieś znaczenie?
- A nie?
- Błąd młodości. - Zaśmiała się, a Olivię zabolały jej słowa. Miała już odejść ale kolejne słowa wydały jej się dość interesujące.
- Nic to pomiędzy nami nie zmieni? - Zapytał mężczyzna.
- Jasne, że nie głuptasie. Nie mam pojęcia po co jej ojciec ją tu przysłał, ale mieszka u Kloppa więc nic to nie zmieni.
- To dobrze. A co z jej ojcem?
- Rozwiedliśmy się 6 lat temu. Przeszłość. - Westchnęła.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też ty zazdrośniku. - Kobieta zaśmiała się i teraz z gabinetu dało się słyszeć radosne głosy kochanków. Siedemnastolatka odsunęła się od drzwi i szepcąc ciche "suka" ruszyła poszukać zguby.
Wracając już z telefonem w dłoni uświadomiła sobie, że nie myliła się co do kobiety, która jest jej matką. Ona nikomu nie odpuści, zostawiła jej ojca, a teraz romansuje z o wiele młodszym od siebie mężczyzną, a kto wie ilu ich jeszcze było. Nigdy nie była zachwycona z pobytu tutaj, a teraz dodatkowo pogorszył jej się humor. Dochodząc do samochodu spotkała ją jeszcze jedna niespodzianka. Razem z jej wujkiem stał jeden z piłkarzy. Ten sam blondyn, który tak badawczo przyglądał jej się na treningu, poznała również jego głos. To on był w gabinecie jej matki. Nagle poczuła do niego wielką niechęć, szybko go minęła i wsiadła to auta pośpieszając wujka. Odniosła wrażenie, że blondyn posłał jej uśmiech, ale ta spojrzała na niego wrogo i odwróciła twarz. Amanda Casella sprawiła, że znienawidziła go wraz z dniem, w którym go poznała.

Od autorki: Wypalam się, coraz bardziej. Chciałabym by to opowiadanie było chociażby dobre, ale nie wychodzi mi. Mam nadzieję, że kiedyś jakoś wróci mi chęć pisania i, że będę pisać lepiej...

Jest nowy wygląd, ponieważ tamten był dla mnie jakiś mało wygodny. Jeżeli macie jakieś zastrzeżenia to piszcie.

niedziela, 29 września 2013

"-Nie uściskasz mnie?"

Po kilku męczących godzinach lotu nastolatka w końcu wylądowała. Wyszła z samolotu i odebrała walizki. Rozglądała się dookoła i w jej głowie pojawiło się jedno słowo - Dortmund. Zadrżała.
Po chwili usłyszała za sobą przyjemny, kobiecy głos.
- Olivia ! Słońce, jesteś!
- Ciocia Ulla. - Objęła kobietę uśmiechając się.
- Rany, jak ty urosłaś. - Cieszyła się, przyglądając się nastolatce.
- Trochę czasu minęło od ostatniego spotkania. - Wypowiedziała te słowa z lekkim grymasem bólu.
- Cztery lata, jak dobrze pamiętam.
- Tak.
- Dobra, chodźmy, bo pewnie jesteś zmęczona.
- Odrobinę . - Odparła i powędrowała z ciocią do auta.
Gdy były już na miejscu, oczom Olivii ukazał się duży, przytulny dom.
- Wujka nie ma? - Zwróciła się do kobiety stając w przedpokoju.
- Nie, jest w pracy. - Uśmiechnęła się.
- A wiesz czy...
- Amanda? Również powinna tam być.
- Możesz mnie tam zawieźć?
- Ale jedzenie? Powinnaś odpocząć. Poza tym to chyba nie jest dobry pomysł...
- Proszę.
- Dobrze, chodź. - Uległa siedemnastolatce.
Ponownie wsiadły do auta i kobieta podwiozła ją zgodnie z jej życzeniem. Podczas drogi obie milczały. Ulla skupiona była na drodze, a Olivia podziwiała widoki. Nie przepadała za tym miejscem, jednak okolica była ładna. Nie tak ładna jak miasto we Włoszech, w którym się wychowała, ale nadal ładne.
Gdy dotarły na miejsce nastolatka usłyszała pytanie czy ciocia ma ją zaprowadzić.
- Nie, dziękuję, sama trafię. - Uśmiechnęła się wysiadając z auta.
- Dobrze, to ja pójdę do męża.
- Okey.
Kobieta weszła do środka, a Olivia zatrzymała się na chwilę. Stała właśnie przed świątynią futbolu Dortmundu. Signal Iduna Park, tak głosił napis na szczycie budowli. Tak, jej wujek to Jurgen Klopp, trener tutejszej drużyny. ale pracuje tu też Amanda - jej matka. Jest ona psychologiem sportowym, chociaż jej córka twierdzi, że ona kompletnie się do tego nie nadaje.
Dziewczyna weszła więc do środka i wędrowała korytarzami w poszukiwaniu gabinetu jej matki. W końcu stanęła przed drzwiami z tabliczką : Amanda Casella. Zanim jednak zapukała zastanawiała się co jej powiedzieć. Nie miała pojęcia. Bała się. Nie jej, czy tego jak zareaguje, bo Olivia była raczej odważną i otwartą dziewczyną. Ale bała się, że znów poczuje ból gdy ją ujrzy. Ta kobieta bardzo ją skrzywdziła, nie kochała jej. Siedemnastolatka przywykła, do tego , że żyła bez matki. Mimo to boi się, że gdy ją zobaczy to poczuje jej brak. Ciężko było jej nazywać ją swoją matką, ale w końcu nią była i każdemu dziecku, szczególnie córce trudno jest wychowywać się bez matki.
Przemogła się i niepewnie zapukała, stając bez słowa na środku bogato urządzonego pomieszczenia. Nic dziwnego - pomyślała, to w końcu gabinet Amandy, kochającej pieniądze i samą siebie.
Zwróciła się w stronę kanapy gdzie siedziała kobieta, zauważyła, że była niezadowolona, ale chyba jednak bardziej zdziwiona.
- Cześć. - Wyszeptała nastolatka.
- Witaj. Zmieniłaś się, wyładniałaś. - Kobieta obejrzała dokładnie córkę, obracając ją. - Jesteś coraz bardziej podobna do mnie. - Cieszyła się.
Nigdy w życiu - pomyślała Olivia, ale Amanda usłyszała jedynie westchnięcie.
- Nie uściskasz mnie ? - Zapytała.
- A powinnam? - Dziwnie spojrzała na kobietę po trzydziestce, ale nie usłyszała odpowiedzi, poczuła jednak, że ta ją obejmuje.
- Wow. - Westchnęła zdziwiona.
- No co z tobą, zawsze byłaś taka radosna. - Amanda promieniała, co wydawało się być dziwne nastolatce.
- Wiesz trochę się zmieniło odkąd odeszłaś.
- Oj, daruj sobie. Ludzie są razem i się rozstają. Powinnaś już rozumieć. No właśnie, a ty masz chłopaka?
- Nie. - Prychnęła śmiejąc się. Czuła, że jej matka tylko gra taką miłą, albo rzeczywiście miała powód do radości. Olivia przyglądała jej się uważnie, ale nie dostrzegła nic niezwykłego, właśnie poza dziwną radością.
- Dziwne, że taka ładna dziewczyna nie ma chłopaka. - Dalej drążyła temat. 
- Przestań. Lepiej będzie jak już pójdę.
- Jak wolisz. Zobaczymy się jeszcze?
- Pewnie tak. W końcu mam mieszkać w tym mieście. - Westchnęła. - To cześć.
- Poczekaj. Co u ojca?
- Poważnie? Obchodzi cie to ? - Pokręciła głową i wyszła.

Z biura matki wychodziła z mieszanymi uczuciami. Nie rozumiała postawy Amandy. Co się stało, że nagle była taka miła? 

Od autorki: Rozdział pojawia się wcześniej, ponieważ nie mam pewności czy będę w stanie dodać go w następną niedzielę.
Na drugim blogu również pojawił się rozdział : http://the-story-of-marco.blogspot.com/
, a jeżeli będę w stanie to napiszę również coś na http://how-much-life-is-in-your-days.blogspot.com/ , jednak nie obiecuję.

niedziela, 22 września 2013

"-Powodzenia..."

- Nigdzie nie jadę ! Nie. Na pewno nie do niej ! - Nastolatka rozzłoszczona biegała po mieszkaniu.
- Uspokój się, samej cię nie zostawię, a ze mną też jechać nie możesz. - Starał się uspokoić ją ojciec.
- Niby dlaczego? Nie chcesz mnie, tak?! - Stanęła przed ojcem patrząc mu prosto w oczy ale ten spuścił wzrok.
- Nie mów tak. Kocham cię, jesteś moją jedyną córeczką. Ale zrozum mam pracę, dużo podróżuje, a ty musisz chodzić do szkoły.
- Ale nie tam.... - Westchnęła smutno opadając na kanapę.
- Dogadacie się, to twoja matka. - Usiadł obok obejmując córkę.
- Jak możesz ją tak nazywać po tym wszystkim co nam zrobiła. - Powiedziała ze złością i wyrywając się z objęć ojca pobiegła do swojego pokoju.

Usiadła na łóżku i poczuła, że łzy spływają jej po policzkach. Uczucie, że traci drugiego rodzica sprawiło, że coś w niej pękło. Nie płakała od dawna, ostatnią łzę uroniła w dniu gdy matka ją opuściła. Wtedy obiecała sobie, że będzie silna i już nigdy nie będzie płakać. Nie zdarzyło jej się to do dnia dzisiejszego. Czuła, że ukochany tata też ją opuści, miała nieodparte wrażenie, że i w jego przypadku praca jest jedynie wymówką. Chciał się jej pozbyć? Jak przed laty matka? Ta bezduszna kobieta zostawiła ją gdy miała niespełna 10 lat. Wyjechała, niby do pracy, a jak się później okazało zdradzała jej ojca na lewo i prawo. Gdy wszystko wyszło na jaw jej rodzice się rozwiedli, a matka kompletnie się nią nie interesowała. Nastolatka była nawet pewna, że kobieta cieszyła się, że ma z głowy dzieciaka i będzie mogła zająć się tylko sobą. A teraz ojciec każe jej do niej jechać. Do znienawidzonego kraju, gdzie pewnego razu sama Olivia przyłapała matkę z innym mężczyzną. Czuła się okropnie, nie wyobrażała sobie, że to może aż tak boleć. Ale jej matka już taka była, nawet ją urodziła mając zaledwie 17 lat. Później się nią nie interesowała. Nastolatka po latach myśląc o swoim dzieciństwie doszła do wniosku, że jej matka robiła to przez cały czas. Krzywdziła ją i jej ojca, dbała jedynie o siebie i swoje potrzeby.
Teraz nie ma pojęcia jak sobie poradzi. Ma być z nią w jednym kraju, mieście, a może nawet mieszkaniu ? Nie wyobraża sobie tego. Jest jeszcze wujek, brat ojca, ale czy zechce przyjąć pod dach bratanicę, mimo, że jej matka jest na miejscu?

Niecały tydzień później siedząc w samolocie tępo wpatrywała się w swój telefon. Obracała go w dłoniach i nie wiedziała co myśleć o całej tej sytuacji. Jej ojciec jest fotografem, zawsze dużo podróżował, ale do tej pory zostawała w domu z gosposią, która była dla niej niczym niania albo i matka. Teraz jednak musi przeprowadzić się do kobiety, która ją urodziła..Nie podobało jej się to. Bała się. Bała się tego co może być przyczyną zaistniałej sytuacji. Powoli dochodziła do wniosku, że nie chce wiedzieć. Dręczy ją bowiem obawa, że ojciec wysyła ja do matki, bo sam znalazł sobie kobietę... Nie, jej ojciec taki nie jest. Gdyby kogoś miał to bez zastanowienia by jej ją przedstawił. Zawsze była zżyta z ojcem, więc nie zrobiłby jej tego. Więc co jest prawdziwą przyczyną? Postara się o tym teraz nie myśleć. Będzie posłuszna ojcu, zrobi to dla niego.


W pewnej chwili znów zaszkliły jej się oczy. Przecież nawet nie wie na jak długo musi tam lecieć. Zabrała większość swoich rzeczy, tak jak kazał tata. Ale nie wspomniał nic o tym jak długo tam będzie.
- Przepraszam cię, że musisz wyjeżdżać, ale to konieczne.
- Skoro tak uważasz to w porządku. - Odparła smutno.
- Powiadomiłem wujka i ciocię, że przyjeżdżasz. Tak jak chciałaś to u nich zamieszkasz.
- Okey. Tato, a ona wie? - Spojrzała na ojca, który przytaknął. - Jak zareagowała? 
Mężczyzna spuścił wzrok i odparł. - Znasz ją.
- Rozumiem. No cóż, zaraz mam samolot.
- Wiem. Pamiętaj, że cię kocham i co by się nie działo - dzwoń.
- Dobrze. Też cię kocham tato. - Rzuciła się ojcu na szyję i szybko cmoknęła w policzek.
- Powodzenia.
- Powodzenia. - Powtórzyła i odeszła.
Pożegnanie było typowe, nic niezwykłego. Nastolatka musi zacząć teraz nowe życie w innym miejscu. W miejscu, w którym jest kobieta, która ją urodziła, ale nie wychowała.

Od autorki:  Witam, dodałam początek, mam nadzieję, że nie jest najgorzej. Jest krótki, a rozdziały będą tylko co dwa tygodnie. Przepraszam, chętnie dodawałabym częściej, ale przez szkołę nie mam już nawet czasu na pisanie. Są weekendy ale wiadomo, wtedy każdy chce nadrobić wszystko z tygodnia i jest ciężko wszystko ogarnąć. 

Na dwóch pozostałych blogach również pojawiły się rozdziały:
http://the-story-of-marco.blogspot.com/
http://how-much-life-is-in-your-days.blogspot.com/ 
Zapraszam.